Amerykanie mają takie powiedzenie: jeśli komuś bardzo długo źle się wiedzie, to mu nie należy współczuć. Bieda w domu, umiejętności są, tylko chęci do roboty brak. A czy można obcym ludziom zaproponować coś lepszego niż zarobek? No wiem, można... darowiznę. CZYTAJ WIĘCEJ
Mamy bardzo obszerną, można powiedzieć rozrzutną, klatkę schodową. Moi sąsiedzi całymi miesiącami, a nawet latami trzymają na niej rozmaite rupiecie. Tam przesadzają kwiatki, piłują deski, spawają jakieś żelastwo.
A mnie się popsuła pralka. Kupiło się nową, stara wylądowała pod moimi drzwiami „na chwilę”. CZYTAJ WIĘCEJ
Pamiętacie piosenkę Kasi Klich z refrenem „A teraz będę robić nic”? To o mnie. I pewnie o wielu innych ludziach, którzy też lubią robić nic, tylko wstydzą się do tego przyznać. Tak się bowiem paskudnie składa, że żyjemy w cywilizacji nadaktywności. Żeby być uznanym za żywego, a w dodatku żyjącego jak należy, pełnią życia, trzeba bez przerwy robić coś. CZYTAJ WIĘCEJ
Przyznaję, że poczułam się w tamtym momencie trochę bezradna. Tak jak wtedy, kiedy trzeba komuś, kto nie pamięta tamtych czasów, tłumaczyć jakieś grepsy z filmów Barei. Uświadomiłam sobie, że należę do pokolenia dinozaurów. My, dinozaury, pamiętamy mleczarza, który o piątej rano stawiał mleko pod naszymi drzwiami w litrowej, szklanej butelce zamkniętej kapslem ze sreberka... CZYTAJ WIĘCEJ
Tak mawiała moja koleżanka z pracy Marzenka. Wpadała zwykle do biura około wpół do dwunastej, a jeśli cierpiała na poranną bezsenność – przed jedenastą. Wszyscy mieli obowiązek przychodzenia na dziewiątą. Druga artystka spóźnień przebijała nawet Marzenkę. Ta się stawiała do roboty koło wpół do pierwszej. Ona jednak nigdy, przenigdy nie zaspała. Ona miała przygody, które absolutnie nie pozwalały jej dotrzeć na czas. CZYTAJ WIĘCEJ
Tak, tak. Wiem. Wykształciuch czyta kilka książek naraz. Jak mu się znudzi czytanie, odpala DVD i ogląda różne takie intelektualne filmy. Oraz filmy klimatyczne. Ja w charakterze dobranocki oglądam Taki Jeden Polski Serial, a czasem zerknę i na Drugi. Scenarzystka jednego z nich kiedyś powiedziała „Ja piszę bajki”. I rzeczywiście. CZYTAJ WIĘCEJ
Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie Pewna Pisarka (w skrócie: PP).
– Możesz się ze mną spotkać? – zapytała.
Mogłam, chociaż nastręczało to pewnych trudności. Wychodziłam do pracy przed ósmą, z pracy wracałam natomiast po osiemnastej. A po osiemnastej z kolei PP nie chciało się już wychodzić z domu. Stanęło w końcu na sobocie, chociaż i to nie było proste, ponieważ PP najbardziej pasowało samo południe. CZYTAJ WIĘCEJ
Dwadzieścia lat temu odgradzanie się domofonem wcale nie było powszechne. Wśród moich przyjaciół nikt nie miał takiego wynalazku. Jakoś inaczej się wtedy żyło. Wpadało się do przyjaciół bez zapowiedzi, jeśli ich nie było – można było poczekać choćby i na klatce schodowej. Wyobraża sobie ktoś coś podobnego dzisiaj? CZYTAJ WIĘCEJ
Horoskop, z jednej strony jak jakieś fatum, a z drugiej jak gigantyczne usprawiedliwienie za wszelkie możliwe winy, wisiał nad moją szefową. Kto był winien, że nie pilnowała swojego kapowniczka? On, horoskop! Kto był winien, że nakrzyczała bez dania racji na praktykanta? Horoskop oczywiście. Gdyby nie on, zapanowałaby przecież jakoś nad swoją porywczością. CZYTAJ WIĘCEJ
Szkoły publiczne mają w pakiecie naukę religii. Religię jakoby można zamienić na etykę. Religia powinna być na pierwszej lub ostatniej lekcji. Są to możliwości teoretyczne, niemniej gwarantowane ustawą. Tymczasem religia jest jak kupowanie forda przed wojną – tylko czarnego. A jeżeli ja wolę zielonego chryslera? Albo, o zgrozo, czerwoną corvettę?! CZYTAJ WIĘCEJ
Zwykły człowiek miasto ocenia po tym, jakie jest jego centrum. Miasto przyjazne do mieszkania albo ma centralnie położony plac, a od niego promieniście rozchodzące się ulice, albo skonstruowane jest ma planie obozu rzymskiego.
Czy moje miasto jest przyjazne? Wątpię. Ale okaleczane, za każdym razem podnosiło się z kolan. CZYTAJ WIĘCEJ
I na cóż było wymyślać te widelce, noże i łyżki, skoro nawet kucharze ich nie potrzebują? Skłonna jestem sądzić, że pewien rodzaj „restauracji” jest tak popularny nie ze względu na jakość proponowanego jedzenia, tylko ze względu na to, że można w talerzu grzebać rękami. Tak, upadek cywilizacji zaczyna się od kuchni. CZYTAJ WIĘCEJ
Ja nie wiem, co my tak narzekamy na swój kraj. Nasi architekci nie dają się wykończyć biurokracji. Nasze wilki są cwańsze od wilków kanadyjskich, a słonki za chwilę pójdą w ślady wilków – bo przecież przetrwają tylko najsprytniejsze. Nawet nasi niepełnosprawni są sprawniejsi od rozpieszczonych kolegów z takiej Szwecji dajmy na to, gdzie drzwi się same otwierają i nie trzeba na wózku pokonywać żadnego slalomu giganta po ruchomych i nieruchomych schodach. CZYTAJ WIĘCEJ
Wśród przyrodoznawców są tacy, którzy uważają, że ani głód, ani miłość nie są najsilniejszymi motorami naszych działań. Jest nim posiadanie terytorium. Nasz dom, łóżko, kubeczek, biurko, przy którym pracujemy, a nawet zakres obowiązków. Poczucie własności terytorium wydaje się głupie i małostkowe, gdy chodzi o terytorium cudze. Co innego, kiedy rzecz dotyka bezpośrednio nas samych. CZYTAJ WIĘCEJ
Renata pracowała w szpitalnej kuchni. Pewnego dnia wśród jej koleżanek wybuchła wielka panika.
– Będą nas zwalniać!
– Dlaczego? – zdziwiła się Renata. – Przecież w szpitalu nie można się obejść bez kuchni. W końcu pacjenci nie skoczą razem z łóżkiem i kroplówką do najbliższego baru!
– Dyrektor postanowił, że będzie u nas catering – oznajmiła grobowym głosem Zosia. CZYTAJ WIĘCEJ
Szkoły publiczne utrzymywane są z budżetu, czyli również z moich pieniędzy. Więc ja płacę za naukę, a nie za bujanie. Bujać się to Dzieć umie sam, odkąd pamiętam. Ledwo się urodził, a już nieźle bujał. Podobnie działo się w innych szkołach, do których chodziły dzieci moich znajomych. Potomstwo odbywało maraton zastępstw albo już wieczorem pertraktowało, czy mogłoby nie iść do szkoły, tylko z koleżanką do kina. CZYTAJ WIĘCEJ
Kiedy męscy przodkowie Jacka wracali z polowania, siadali w jaskini i milcząc, wpatrywali się w płonący ogień. Być może pili przy tym jakiś prototyp piwa, ale to nie jest pewne. Kobiety nie polowały. Całymi dniami siedziały w jaskini i pilnowały dzieci. Musiały dbać o dobre stosunki z innymi kobietami, a do tego niezbędna była umiejętność prowadzenia rozmowy. Powinny więc wiedzieć kto, z kim, dlaczego – ze wszystkimi szczegółami. CZYTAJ WIĘCEJ
W moim otoczeniu kilka osób w ostatnim czasie zmieniło pracę, często na odbiegającą od kierunku, w jakim się kształcili. Co ciekawe – żadna z nich nie została przedstawiona starym pracownikom. To już nie wygląda na przypadek, ale jakiś zupełnie nowy savoir-vivre. Jego zasady można streścić w krótkim powiedzeniu: umiesz liczyć – licz na siebie. CZYTAJ WIĘCEJ
Człowiek podobno mebluje się całe życie. Taki to ma dobrze. Dawka silnych wrażeń rozkłada mu się równomiernie po całym życiorysie. Niektórzy jednak są zmuszeni zapełnić zupełnie puste mieszkanie w jednym-dwóch rzutach. Tym by się należał darmowy pobyt w jakimś dobrym sanatorium dla bardzo nerwowo chorych. Ja właśnie jestem w takiej sytuacji. To znaczy: sanatorium nie dostałam, meblowałam się dziesięć lat temu w wielkim pośpiechu. CZYTAJ WIĘCEJ
Mama Artura mieszka w tym samym bloku co my. Artur jest o dwa lata młodszy od Dziecia. I jeszcze trzy lata temu był Arturkiem.
Arturek chodził do prywatnej szkoły. A właściwe – był wożony samochodem. Szkoła mieściła się na drugim końcu miasta. Po lekcjach Arturka przechwytywali dziadkowie. Mama odbierała Arturka po pracy, czyli koło jakiejś 21, i przywoziła do domu. Tak było dzień w dzień. CZYTAJ WIĘCEJ